Elektryczne ciężarówki coraz śmielej wjeżdżają na polskie drogi, zdobywając zaufanie firm transportowych. Nie tylko testy, ale i zakupy takich pojazdów do flot, świadczą o zmieniających się trendach. Spotkanie z elektrycznym kolosem przy ładowarce to już nie rzadkość, mimo wyzwań związanych z wymiarami i infrastrukturą.
Czy przyszłość ciężkiego transportu jest elektryczna? Jeszcze do niedawna sceptycyzm był na porządku dziennym podczas konferencji producentów pojazdów. Przedstawiciele branży transportowej patrzyli z nieufnością na propozycje elektryfikacji, uważając duże pojazdy na prąd za wysoce nieprawdopodobne do realizacji w kontekście dominacji silników diesla. Obawy te koncentrowały się wokół kwestii autonomii jazdy, czasu ładowania oraz dostępności infrastruktury.
Dziś jednak obserwujemy znaczącą zmianę. Rosnąca liczba stacji ładowania i poprawa technologii baterii sprawiają, że elektryczne ciężarówki zaczynają zyskiwać na popularności. Pojawiają się one coraz śmielej na polskich drogach, systematycznie przełamując bariery technologiczne i psychologiczne związane z nową formą napędu. Ta zmiana paradigmatu jest napędzana nie tylko postępem technicznym, ale także rosnącą świadomością ekologiczną i regulacjami prawnymi promującymi ekologiczne rozwiązania w transporcie.
Rozwój infrastruktury ładowania i inwestycje w nowe modele pojazdów są kluczowe dla przyspieszenia tej transformacji. Choć wyzwania pozostają, perspektywy dla elektrycznych ciężarówek wydają się coraz jaśniejsze, a ich obecność na drogach staje się symbolem zmian w kierunku zrównoważonego rozwoju w branży ciężkiego transportu.
Przykłady z życia pokazują, że zainteresowanie nie ogranicza się tylko do testów. Poczta Polska i Żabka były pionierami, testując elektryczne ciężarówki już w 2020 roku. Teraz, coraz więcej firm decyduje się na zakup takich pojazdów, jak choćby Volvo FM z zasięgiem do 300 km, które znalazły miejsce we flotach DHL, Ikea czy Raben. Nawet na krótkich trasach, elektryczne ciężarówki, takie jak Volvo FH, sprawdzają się doskonale, co doświadczyłem na własne oczy, próbując zmieścić się obok jednego z nich przy ładowarce.
Rok 2024 przynosi kolejne projekty pilotażowe, takie jak testy elektrycznego Mercedesa eActros 300, który w kilka tygodni pokonał ponad 2,2 tys. km, transportując palety z wodą mineralną. Choć to nadal niewiele w porównaniu do ciężarówek spalinowych, każdy przejechany kilometr to krok w stronę zrównoważonego rozwoju.
Niemniej jednak, koszty floty elektrycznej pozostają wyzwaniem. Jak wskazuje Fabian Szmurło z Rohlig SUUS Logistic, początki są trudne, ale stałe połączenia między produkcją a magazynami mogą być kluczem do efektywnego wykorzystania elektrycznych ciężarówek w ciężkim transporcie. Elektryczne pojazdy sprawdzą się przede wszystkim na krótkich dystansach, a na dłuższych trasach diesel jeszcze przez jakiś czas pozostanie niezastąpiony.
